Co się stało w Oaxace?
W polskich mediach pojawiły się niepojące wiadomości na temat zamieszek w Meksyku. Około stu osób rannych, ośmiu zabitych, 21 zatrzymanych. Do starć z policją federalną doszło w miejscowości Nochixtlan w południowym stanie Oaxaca podczas protestów nauczycieli przeciwko reformie edukacyjnej. Manifestacje mają miejsce w wielu krajach na świecie, ostatnio nawet u nas ich nie brakuje, więc czemu w Meksyku kończy się to tragedią? Przeciwko czemu buntują się nauczyciele, i dlaczego konflikt aż tak się zaostrzył?
Newsy z Meksyku, które docierają do polskiego odbiorcy dotyczą przeważnie wojny narkotykowej, zamieszek lub zbrojnych konfliktów. Jednym słowem śmierci. Jednak niezależnie od rzeczywistej sytuacji, przeciętny widz, nie znając tła społeczno-politycznego oraz realiów Meksyku zwykle automatycznie kojarzy każdą taką wiadomość z kartelami. Przekonałam się o tym, będąc na projekcji i spotkaniu z reżyserką filmu dokumentalnego "Królowie nieistniejącego miasta" w ramach WWF. Film opowiada o życiu trzech rodzin, które zdecydowały się pozostać w swoim rodzinnym miasteczku, prawie całkowicie zalanym z powodu budowy zapory wodnej na rzece płynącej nieopodal. Większość mieszkańców została przesiedlona, ale te trzy rodziny nie potrafiły opuścić swojej małej ojczyzny. Podczas dyskusji po projekcji reżyserka Betzabé García wspomniała, że jeden z lokalnych aktywistów sprzeciwiający się przesiedleniu, został zamordowany. Padło pytanie z publiczności, czy stał za tym kartel narkotykowy. Otóż nie, kartele co prawda miały swoje wpływy w tamtym regionie, bo mają je w całym Meksyku, ale to nie one odpowiadają za zarządzanie nieruchomościami i budowę zapory. Za zniknięciem działacza stały lokalne władze. I to właśnie stanowi najsmutniejszą część obecnej sytuacji Meksyku- obok karteli narkotykowych, lokalnych gangów, w całym tym zdemoralizowanym świecie bierze udział również władza. Policja, urzędnicy, wojsko, lokalne władze. Władze na wyższych szczeblach. Wszyscy. I to jest właśnie najstraszniejsze.
Co się stało w Nochixtlan?
Nam, Polakom, trudno jest zrozumieć skomplikowaną sytuację społeczno-polityczno-etniczną Meksyku, ponieważ trudno ją porównać do lokalnych realiów. To, co zdarzyło się w czerwcu w miejscowości Nochixtlan najprościej wyjaśnia krążący po sieci schemat, który w kilku zdaniach opisuje sytuację nauczycieli w tym południowym stanie.
W roku 2013 meksykański rząd zatwierdza reformę szkolnictwa. Reforma wprowadza okresowe ocenianie pracy i umiejętności nauczycieli. W przypadku niezaliczenia testów, można ich zwolnić, przenieść lub odesłać na emeryturę. Ci, którzy popierają reformę mówią, że jest ona konieczna do poprawy jakości edukacji. CNTE (Krajowa Koordynacja Pracowników Edukacji) argumentuje, że ujednolicona ewaluacja nie bierze pod uwagę społecznego kontekstu najbiedniejszych stanów. Od lat protestują przeciwko reformie. W dniach 11 i 12 czerwca dwaj liderzy organizacji zostali zatrzymani (Ruben Nunez oraz Francisco Villalobos). W odpowiedzi, CNTE zaczęła blokować drogi w stanie Oaxaca. Po tygodniu policja federalna zdołała usunąć protestujących. Jednak wszystko wymknęło się spod kontroli. Narodowa Komisja Bezpieczeństwa najpierw oświadczyła, że policjanci nie byli uzbrojeni. Jednak potem agencje i media międzynarodowe udostępniły zdjęcia, które temu przeczą. Ups. Do tej pory mamy 108 rannych osób (53 cywili, 41 policjantów federalnych, 11 policjantów stanowych) oraz 6 zabitych...i mnóstwo do wyjaśnienia.
Oczywiście ten schemat jest dużym uproszczeniem i nie wyjaśnia całego kontekstu. Tak naprawdę, dużo jest w tym wszystkim niedomówień, niewiadomych i sprzecznych informacji. Np. w poniedziałek 20 czerwca gubernator stanu Oaxaca oświadczył, że żaden z sześciu zabitych nie był nauczycielem ani nie należał do CNTE.
Jakie zmiany wprowadza reforma edukacyjna?
Reforma edukacyjna jest jedną z tzw. reform strukturalnych wprowadzonych przez wybranego w 2012 roku prezydenta Meksyku, Enrique Peña Nieto. Pozostałe zmiany dotyczą m.in. sektora energetycznego, podatkowego i politycznego. Reforma edukacyjna, która została zatwierdzona rok po wyborach, ma na celu zapewnienie profesjonalizmu kadry nauczycieli poprzez wprowadzenie Narodowego Systemu Ewaluacji Nauczania (Sistema Nacional de Evaluación Educativa) oraz stworzenie odpowiedniej instytucji (Instituto Nacional para la Evaluación de la Educación), której zadaniem jest przeprowadzanie znormalizowanego egzaminu sprawdzającego umiejętności i predyspozycje nauczycieli. W specjalnym rządowym dokumencie opisującym główne założenia i zasady reformy, możemy przeczytać, że ma ona na celu podwyższenie jakości pracy nauczycieli oraz wyeliminowanie powszechnych dotąd praktyk, takich jak kupowanie stanowisk lub dziedziczenie ich. Po wprowadzeniu systemu ewaluacji będzie można zweryfikować, czy dany nauczyciel spełnia kryteria zawodowe oraz posiada odpowiednią wiedzę oraz przygotowanie do pracy. Dotychczas, bez egzaminów, na stanowisku nauczyciela mogła znaleźć się zarówno osoba o bardzo wysokich kwalifikacjach, jak i ktoś kompletnie do tego nieprzygotowany. W dokumencie wspomniane jest również zapewnienie bezpłatnej, publicznej i laickiej edukacji.
Dlaczego nauczyciele odrzucają reformę?
Wśród postulatów CNTE, która została założona w 1979 roku, znajdują się m.in.:
cofnięcie reformy edukacyjnej oraz paru innych reform strukturalnych
wprowadzenie darmowej edukacji
gwarancja stabilności pracowniczej
demokracja związkowa oraz sformalizowanie relacji między CNTE a rządem
podwyższenie pensji o 100%
zwiększenie liczby osób w szkołach kształcących nauczycieli (escuelas normales)
poprawa działania ubezpieczeń społecznych
Po tym zestawieniu widać, że przynajmniej część postulatów manifestujących pokrywa się z celami reformy rządowej. W teorii wszystko wygląda pięknie. Dlaczego więc powstał konflikt, który trwa od kilku lat i przez który giną ludzie?
Według protestujących, reforma ma na celu jedynie usprawiedliwienie zwolnień w sektorze edukacji. Każdy nauczyciel, który nie przejdzie pomyślnie procesu ewaluacji może być usunięty ze stanowiska lub przeniesiony. Nie ma w ustawie jednak mowy o planach nauczania, zmianach w modelu szkolnictwa, uzupełnieniu braków infrastruktury i sprzętu w szkołach ani o potrzebach samych uczniów. A przede wszystkim nie bierze się też pod uwagę różnic społecznych i etnicznych w Meksyku. Na przykład jedną z części egzaminu jest sprawdzenie umiejętności języka hiszpańskiego, który w niektórych indiańskich regionach jest rzadko używany. W wielu biednych regionach powstały wiejskie kolegia dla nauczycieli (escuelas normales), które walczą o dofinansowanie ze strony rządu. Warunki, jakie w nich panują, a co za tym idzie poziom nauczania, nie mogą być porównywane do poziomu w bogatszych miejscach. Właśnie dlatego ujednolicony egzamin dla wszystkich bez względu na pochodzenie i status ekonomiczny według protestujących nie ma sensu, a jest tylko pretekstem, żeby pozbyć się nauczycieli z biednych wiejskich szkół (często deklarujących swoje lewicowe, antyrządowe poglądy), a co za tym idzie sprywatyzować szkolnictwo. Poza tym manifestujący nauczyciele krytykują sposób, w jaki władza przedstawia ich w mediach oraz sprzeciwia się zatrzymaniu liderów organizacji CNTE. Podkreślają również, że reforma została wprowadzona bez jakichkolwiek konsultacji, dialogu czy negocjacji.
Protesty po zniknięciu 43 studentów
Żywych ich wzięliście, żywych ich chcemy z powrotem...
Przy okazji ostatnich zamieszek często przywoływane są tragiczne wydarzenia z września 2014 roku, kiedy w stanie Guerrero na południu Meksyku 43 uczniów wiejskiego kolegium nauczycielskiego z miejscowości Ayotzinapa zostało oddanych przez policje w ręce grupy przestępczej i uprowadzonych. Do dzisiaj ich nie odnaleziono i do dzisiaj ich dokładny los po porwaniu nie jest znany, a przez ostatnie dwa lata pojawiło się wiele sprzecznych ze sobą wersji wydarzeń. Wiadomo, że studenci przed tragiczną datą 26 września 2014 uprowadzali autobusy, po to, aby ze swojego miasta móc pojechać w dużej grupie osób do stolicy kraju i upamiętnić rocznicę masakry studentów z 2 października 1968 roku (kiedy rządziła partia PRI, ta sama, która niedawno powróciła do władzy). Praktyka porywania autobusów oraz kradzieży paliwa była powszechna wśród pochodzących z ubogich rodzin uczniów tzw. escuelas normales, czyli wiejskich kolegiów nauczycielskich o lewicowych tradycjach. Ich przygotowywania oraz przyjazd do miasteczka Iguala zbiegły się w politycznym wiecem organizowanym przez Marię Piniedę, kandydatkę na burmistrza, która miała zastąpić na tym stanowisku swojego męża. Już wcześniej małżonkowie byli podejrzewani i oskarżani o współpracę z lokalną grupą przestępczą, której mieli płacić za ochronę. Wieczorem 26 września, gdy studenci uprowadzili kilka autobusów w miejscowości Iguala, policja zaczęła ich ścigać. Doszło do zatrzymań, zamieszek, a w końcu strzelanin. Tamtej nocy, jak się później okazało, osiem osób zostało zabitych i kilkadziesiąt rannych. Wciąż jednak nie wiadomo, co dokładnie stało się z 41 uprowadzonymi studentami. 41, ponieważ szczątki 2 studentów zostały zidentyfikowane, czyli oficjalnie są uznani za zmarłych. Natomiast 41 osób ma status zaginionych, a raczej "znikniętych". To specjalny termin powstały w Ameryce Łacińskiej jako określenie osób, które prawdopodobnie zostały zamordowane, ale nigdy nie odnaleziono ich ciał, kości, szczątków, nigdy nie odbył się pogrzeb, po prostu ślad po nich zaginął.
To niestety nie jedyne tragiczne wydarzenia tego typu w historii Meksyku. Wspomniałam wcześniej o masakrze na placu Trzech Kultur w Mieście Meksyk, która miała miejsce 2 października 1968 roku i podczas której zginęło nawet 1500 osób, głównie studentów i profesorów. Wiele ciał zostało wywiezionych z placu w śmieciarkach.
W 2006 roku miały miejsce zamieszki w Atenco, niewielkiej miejscowości w stanie Meksyk. Były one wynikiem protestu mieszkańców przeciwko budowie nowego lotniska na rolniczych terenach położonych przy jeziorze Texcoco. W wyniku zamieszek 2 osoby straciły życie, 207 osób zostało zatrzymanych, doszło do 146 arbitralnych aresztowań, wydalenia 5 obcokrajowców, a także do wielu nadużyć, a nawet gwałtów ze strony policjantów.
Protesty w Mieście Meksyk
W Internecie, obok często sprzecznych i niejasnych informacji w mediach, pojawiają się komentarze Internautów. Jedni wspierają nauczycieli i ich protest, inni są im przeciwni, argumentując, że przez demonstracje, które w różnych regionach kraju trwają w sumie od kilku lat, dzieci nie mają lekcji w szkołach, w wyniku czego później mają skrócone wakacje, aby nadrobić zaległości z roku szkolnego. Centra niektórych miast są całkowicie zablokowane, ponieważ na głównych placach rozbili obozowiska protestujący nauczyciele. Dojazd również jest uniemożliwiony z powodu blokady dróg. Takie długotrwałe manifestacje mogą być uciążliwe dla pozostałych mieszkańców, nie mówiąc już o kosztach, jakie ponosi cały kraj za każdy dzień protestów. Jednak czy jakiekolwiek z tych zachowań usprawiedliwia otwarcie ognia do nauczycieli? Niezależnie od poglądów na temat reformy edukacyjnej, czy w Meksyku wciąż muszą ginąć ludzie?